Royd Frobisher wyrusza do Afryki, by dokończyć misję ratunkową, prowadzoną dotąd przez jego braci. Nie przypuszcza jednak, że na statku znajdzie się również Isobel Carmichael - jego była narzeczona.
Obdarzona żywiołowym temperamentem Isobel ma własną misję do spełnienia: musi odnaleźć i sprowadzić do domu swoją kuzynkę. Liczy też na to, że wspólna podróż pozwoli jej wyzbyć się marzeń o Roydzie, o którym nie może zapomnieć.
Żadne z nich nie spodziewa się tego, co ich czeka po przybyciu do Freetown.
Wróciłem do Warszawy. Miałem przygotować notatkę o tym, co widziałem w Kongu. Opisałem walkę, rozpad, klęskę. Wtedy wezwał mnie pewien towarzysz z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. - Co wyście wypisali! - oburzył się. - Rewolucję nazywacie anarchią! Uważacie, że Gizenga odejdzie, a Mobutu wygra! To szkodliwe teorie! - Jedźcie tam - odparłem zmęczonym głosem, bo jeszcze czułem w kościach Stanleyville i Usumburę. - Jedźcie i zobaczcie sami. I życzę wam, żebyście wrócili żywi. - Trudno - powiedział na zakończenie rozmowy ten towarzysz - ale nie możecie jeździć za granicę jako dziennikarz, bo nie rozumiecie procesów marksistowsko-leninowskich zachodzących w tamtym świecie. - Ok - zgodziłem się - tu też mam o czym pisać. Znowu pracowałem w "Polityce", jeździłem po kraju, drukowałem reportaże. W Kongu stało się tak, jak musiało stać się, co zresztą było oczywiste dla każdego, kto tam był. W kilka miesięcy później dostałem propozycję wyjazdu na kilka lat do Afryki. Miałem być pierwszym stałym polskim korespondentem w czarnej Afryce i założyć tam placówkę PAP. Na początku roku 1962 wyjechałem do Dar es-Salaam.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Ryszard Kapuściński.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni